Sam koncert zrobił na mnie wielkie wrażenie, chociaż muszę zaznaczyć że poczułem pewien niedosyt. Zagrali swoje, goodbye i koniec. Brakowało mi jakiegoś wielkiego bum na zakończenie i bisu. Dodatkowo zrozumiałem o co chodziło niektórym znajomym, że Slayer to jeden długi utwór. Faktycznie, stojąc dłużej i słuchając ich można odnieść wrażenie, że ciągle leci jeden i ten sam kawałek. Cholernie dobry i mocny kawałek. Tak więc SLAYER K***A!!!
Tak jak i przy okazji fotografowania zeszłorocznych Ursynaliów, na mało którym koncercie mogłem się przyczepić do światła. Było dobre, po prostu raz sobie poradziłem, raz nie, ale oświetleniowcy naprawdę pokazali klasę.
Slayer KURWA!!!
OdpowiedzUsuń